piątek, 2 listopada 2012

Hallowen by Mami vol.II

- Długo jeszcze będziemy na nich czekać? - jęknął Gray, rozsiadając się na ławce. Jak na niego przystało, był bez koszulki jednak miał na sobie przebranie halloweenowe. Była to para włochatych, brązowych uszu na głowie i tego samego koloru doczepiony do paska ogon. Jak twierdził, był wilkołakiem.
- Nie wiem. Może dopiero szukają strojów? - zamyśliła się, siedząca obok Erza. Jej strój składał się z fioletowego stanika przypominającego muszelki i obcisłej, błyszczącej, zielonej spódnicy do ziemi. Miała również doczepione płetwy na uszach.
- Nawet mnie tak nie strasz! Wystarczy, że muszę nosić to! - wskazał na "swoje" uszy.
- Mogłeś założyć coś innego. - stwierdziła znudzona szkarłatnowłosa.
- Chciałem. Ale ktoś mi ukradł strój wampira a w wypożyczalni zostało tylko to.
Zza zakrętu dał się słyszeć hałas. Nagle, lecąc w powietrzu z niebywałą prędkością, wypadł z niego Natsu. Zatrzymał się dopiero kiedy na jego drodze stanęła lampa, powodując jej wygięcie. Zarówno Gray jak i Erza obserwowali jak osuwa się na ziemię i pada nie do końca świadomy.
- Czy już...wysiedliśmy...z tego pociągu? - spytał Natsu. Jego oczy przypominały dwie spirale, a twarz miała niezdrowy, zielony kolor.
Zanim ktoś zdążył to skomentować rozległ się kolejny pisk i tym razem w latarnię uderzył Happy. On również po odklejeniu się od lampy dołączył do Natsu. Za nim zza rogu wyszła Lucy, zła do granic możliwości. Miała na sobie bardzo krótką, fioletową spódniczkę, ledwie zakrywającą bieliznę i tego samego koloru bluzkę z bufiastymi rękawami i sznurkami jak w gorsecie, sięgającą jej ledwie za linię biustu. Na nogach miała zakolanówki w fioletowo-białe pasy, a na głowie miała ogromny, spiczasty kapelusz.
- Jak jeszcze raz to zrobicie, to skończycie dużo gorzej! Zrozumieliście?!
- Aye. - mruknęli jednocześnie "słupo-wyginacze".
- Co zrobili? - spytał przestraszony Gray. Blondynka nie była co prawda Erzą, ale wiedział że lepiej jej się nie narażać. Zwłaszcza kiedy jest w złym humorze, a taki miała obecnie. Lucy zaczęła obciągać tył spódniczki.
- Widział moje majtki! Specjalnie zajrzał mi pod spódniczkę! - krzyczała zła i już zarumieniona dziewczyna. 
Jesteś pewna, że musiał ją podciągać? Na moje oko wszystko widać i bez tego. - pomyślał mag lodu.
- Chodźcie już. Wszyscy w gildii już pewnie czekają. - pogoniła ich Erza, cały czas siedząc. Powód, dla którego nie wstawała był prosty. Jej spódnica była na tyle obcisła, że krępowała jej większość ruchów.
- A co z nimi? - spytał Gray, wskazując palcem Natsu i Happy'ego.
- Lucy, weźmiesz ich na plecy i zaniesiesz. - rozkazała szkarłatnowłosa wstając, używając jako oparcia ramienia Gray'a.
- Ale... - zaczęła Lucy. Zanim zdążyła dodać coś jeszcze, otrzymała jedno z mrożących krew w żyłach spojrzenie Tytanii. Pod jego wpływem niechętnie podniosła, przebranego za diabła, Natsu i Happy'iego z doczepionymi kłami.
Przynajmniej wiem, gdzie się podział jeden fragment stroju. - pomyślał mag lodu, gdy tylko zauważył kły.
***
- Witajcie w nawiedzonym domu Fairy Tail! - zawołała do piątki magów mała postać, po czym wybuchnęła śmiechem który pod koniec przeszedł w kaszel. Ubrana była na czarno i miała wielki kapelusz z rondem.
- Witaj mistrzu. - zawołali zgodnie magowie.
- Jak mnie poznaliście?! Zresztą nieważne. Przejdźcie przez ten dom i przeżyjcie największy w swoim życiu koszmar!
Magowie wywrócili tylko oczami i weszli do gildii. Natsu wciąż się za nimi kolebał. Postronny obserwator mógł uważać go za pijanego. Happy prezentował się niewiele lepiej.
Gdy tylko otworzyli drzwi ich oczom ukazał się cały wystrój. O ile przed gildią wystawiono tylko kilka dyń i nagrobków, o tyle w środku było wszystkiego aż nadto. Wszędzie były dynie, na barach i w powietrzu. Z sufitu zwisały sztuczne nietoperze i pajęczyny. Na ścianach wymalowano czarne koty i czarownicę na tle księżyca. Cała gildia albo tańczyła, albo korzystała z zabaw. Jedyną nie pasującą tu rzeczą były, postawione na blacie, cukierki w kształcie serduszek owinięte różowym papierem.
- Co tak późno? - spytała Mirajane. Jej długa, biała suknia ciągnęła się po ziemi a doczepione anielskie skrzydła lekko się poruszały przy każdym jej kroku.
- Lucy i Natsu się spóźnili.
- Mira, dlaczego wszystkie cukierki wyglądają jak serca? Powinny chyba być jakimiś dyniami, czy czymś podobnym.
- W sklepie skończyły się halloweenowe ciasteczka, więc wyciągnęliśmy czekoladki które zostały po walentynkach.
- Założę się, że wyłowię więcej jabłek niż ty zboczeńcu! - krzyknął Natsu. Nikt nie zauważył kiedy się "przebudził".
- Chciałbyś głąbie! - odszczeknął się Gray.
Obaj popędzili do bali z jabłkami, taranując po drodze tłum magów. Ludzie, którzy aktualnie mieli zacząć zawody, w popłochu uciekli. Woleli później ustać jeszcze raz w kolejce, niż zostać rzuconym na ścianę z groźbą złamania jednej, dwóch lub siedmiu kości.
- Nic z tym nie zrobisz?! - spytała Lucy Erzy.
- Nie w tym ubraniu. - szkarłatnowłosa wskazała na spódnicę.
W gildii nagle zgasło światło. Wszyscy popatrzyli na siebie przestraszeni.
- Co jest do cholery?! - wydzierał się Natsu. Tylko jego było słychać ponad gwarem głosów.
- Zamknij się kretynie! KYA! Coś mnie złapało za ramię!
- Paniczu Gray, to tylko Juvia.
- Fajnie cię słyszeć Juvia, ale nie słuchałaś? Coś mnie złapało za ramię!
- To Juvia. Juvia przeprasza.
W pomieszczeniu, zaraz obok wejścia, zapaliła się pojedyncza świeczka. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku. Trzymana była oburącz przez bardzo małą osobę. Świeczka nie dawała zbyt wiele światła. Nie pozwalała nawet zobaczyć twarzy osoby, która ją niosła. Można było tylko dostrzec,że niesiona była przez małą dziewczynkę. Miała ona na sobie białą sukienkę sięgającą kolan z kokardą w talii. Na ramiona opadało jej kilka kosmyków blond włosów, sięgających jej do pasa. Światło świeczki oświetliło jej uśmiech, jednak nie przypominał on uśmiechu człowieka. Zamiast zwykłych zębów, był tam rząd spiczastych kłów.
La. La. La lal la.
Wszyscy rozejrzeli się, w poszukiwaniu źródła dźwięku. Brzmiał on jak śpiew małego dziecka, bawiącego się a podwórku. Nie pochodził jednak od przybyłego dziecka.
La. La. La lal la.
Rozległo się znowu. Tym razem dołączył do niego dźwięk skrzypiec. Dziewczynka zaczęła powoli zbliżać się w stronę magów. Nikt jej nie znał. Każdy zaczął się od niej odsuwać, choć nie wiedział dlaczego. Prawdopodobnie nakazywał mu tak instynkt. Niewzruszenie stali tylko Natsu, Gray i Erza, choć w jej wypadku mogła to być wina spódnicy. Za Erzą stała Lucy, wyglądając jej przez ramię i dygocząc.

Raz-dwa, Duch już drogę zna,
Trzy-cztery, zaraz w drzwi uderzy,
Pięć-sześć, krzyż ze sobą weź,
Siedem-osiem, pomyśl o swoim losie,
Dziewięć-dziesięć, pogrzeb swą nadzieję.

Dziewczynka śpiewała wyliczankę zbliżając się do tłumu, a zewsząd wciąż rozlegały się skrzypce i dziecięcy śpiew. Gdy skończyła, zaczynała ją od nowa. Przed tłum wyszedł Natsu i stanął przed dziewczynką. Schylił się i popatrzył w miejsce, w którym powinny znajdować się jej oczy. Wszyscy wstrzymali oddech, czekając na to co zrobi.
- Zgubiłaś się? - spytał z uśmiechem Smoczy Zabójca.
Idiota. - pomyśleli zgodnie wszyscy w gildii
Dziewczynka posłała mu szeroki uśmiech. Wszyscy ponownie się wzdrygnęli widząc rząd zębów, przypominających igły. Podniosła jedną dłoń z uchwytu świeczki, a jej paznokcie momentalnie zmieniły się w długie, czarne pazury. Przebiła nimi brzuch Smoczego Zabójcy, który na oczach wszystkich rozpadł się. Dosłownie zmienił się w małe, niebieskie kawałki leżące wszędzie na ziemi.
- Czemu to robiłeś zboczeńcu?! - rozległ się głos Natsu. wszyscy zaczęli go szukać.
- Zwykłe dziękuję by wystarczyło. - powiedział Gray. Wszyscy odetchnęli z ulgą, uświadamiając sobie że te drobinki na ziemi to lód.

Wy co bezcześcicie ziemię tą,
Co o duszach zapomnieliście,
Zgnijcie już pod ziemią tą,
Na nic więcej nie zasługujecie.

Wyśpiewała znowu dziewczynka. Jej włosy zaczęły się unosić, mimo że nie było wiatru. Płomień jej świeczki urósł i pozwolił zgromadzonym ludziom zobaczyć jej twarz. Był to widok, który przeraził wszystkich.
Jej oczodoły były puste. Zostały w nie wepchnięte dwa kawałki połamanego lustra, które nawet nie było zaokrąglone by choć trochę przypominać oczy. W miejscach zetknięcia się lusterek z  powiekami, ściekała krew. Cała twarz wyglądała, jakby została podrapana przez ogromnego kota. Jej włosy tylko z przodu były koloru blond. Jej grzywka była kasztanowata, włosy z lewej były czarne, a z prawej rude. Wyglądało to, jakby ktoś niesprawnie wczepił lalce kilka pasemek innego koloru.
- Dobra, dość tego! - krzyknęła Erza. Zaczęła iść w stronę dziewczynki, jednak zapomniała o pewnym uniedogodnieniu jakim była jej spódnica. Upadła na ziemię zła. Nie mogąc wstać, dokonała podmiany na ziemi na swój codzienny strój. Dobyła miecz i skoczyła w stronę dziewczynki. Kiedy była już metr od niej została odrzucona do tyłu.
- Erza uważaj! - krzyknęła Lucy, spadając z łóżka. Rozejrzała się zdezorientowana po swoim pokoju. Kiedy poczuła, że coś się pod nią poruszyła pisnęła.
- Spokojnie. To tylko ja.
- Natsu?! Co ty tu robisz?!
Kupka kocy w rogu pokoju poruszyła się. Po chwili wysunęła się z niej głowa Gray'a.
- Nie pamiętasz? - mruknął zaspany mag lodu. Jego włosy sterczały we wszystkich możliwych kierunkach. Z łazienki Lucy wyszła Erza owinięta w ręcznik.
- Mieliśmy wczoraj Halloweenowe Piżama Party. Oglądaliśmy horrory, piekliśmy ciastka, opowiadaliśmy straszne historie.
- Moja była najleeeeeeeeeepsza. Ale się przeraziliście tej o żywej lalce voodoo - Gray'owi nie udało się stłumić ziewnięcia.
- Faktycznie. Przepraszam, że was obudziłam. Miałam straszny sen. Pójdę się odświeżyć.
Lucy wstała z Natsu i skierowała się do łazienki. Po chwili wybiegła stamtąd z krzykiem i uciekła ze swojego mieszkania.
- Co się stało Pani Lucy? - spytała Wendy, wyglądając z łazienki. W wyniku wielu dziwnych wypadków jej włosy, zamiast być granatowe, były pełne różnokolorowych pasemek.
- Nie wiemy. - odpowiedziała jej Erza.
- Może zaszkodziły jej ciasteczka Happy'ego?- gdybał Natsu.
- To był twój pomysł, żeby dodać do nich to zielone coś! - bronił się Happy, wygrzebując się z tej samej sterty kocy co Gray. - A co to w ogóle było?
- Chyba bazylia.
- Nie ziele angielskie?
- Mnie to wyglądało na pieeeeeeeetruszkę.
- Nie wiem co to było, ale nie mogłam przestać się po tym śmiać. - dorzuciła Wendy.
- Idziemy coś zjeść? - spytał Natsu. Wszyscy rzucili się pędem do lodówki Lucy, niszcząc szybko jej zapasy na ten tydzień. Tego ranka wszyscy mieli apetyt Natsu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skoro jest/było Halloween to należy to jakoś uczcić, ne? Dlatego ja, Mami, piszę po raz drugi one shot halloweenowy! Ten miał za zadanie zachować prawdziwego ducha Halloween. Pierwszy miał być tylko na rozluźnienie. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
Leave comment please!

2 komentarze: