piątek, 5 lipca 2013

Seiyu żarty - Rie Kugimiya

Dla Tristezzy
Mam nadzieję, że sprosta twoim oczekiwaniom :) 
 
Mały, błękitny kotek o imieniu Happy chodził po mieście, próbując znaleźć swojego narwanego partnera, Natsu. Rozdzielili się w tłumie, kiedy chłopak wyczuł jakieś przekąski i puścił się do nich biegiem. Happy szybko stracił go z oczu i tak o to od godziny próbował go już znaleźć.
- Natsu! Natsu! - wołał swojego przyjaciela - Gdzie jesteś?! Auch!
Kotek pisnął, gdy zderzył się z jakimś obiektem. Okazała się nim być malutka dziewczyna, niższa nawet od
Levi, o długich, różowych włosach w białej bluzce i czarnej spódniczce oraz pelerynie.
- Co ty wyprawiasz?! Nienawidzę takich kundli jak ty!
- Ale ja jestem kotem. - stwierdził z wyższością Happy. - Ta dziewczyna jest głupsza nawet od Lucy. - dodał już ciszej.
- Co żeś o mnie powiedział, kundlu?! - krzyknęła na cały głos. Ludzie na ulicy spojrzeli zaciekawieni w ich stronę. - Śmiesz obrażać mnie, Louise Francoise Le Blanck de La Valliere?! - wyciągnęła spod peleryny różdżkę. - Gorzko tego pożałujesz...
- Ty to wszystko pamiętasz? - spytał ze zdziwieniem kotek.
- Giń! - podniosła różdżkę nad głowę i już po chwili zgromadziła się tam olbrzymia ilość magi.
- Przepraszam! - zawołał z przerażeniem Happy, po czym odwrócił się i zaczął uciekać. Jednak spodziewany atak nie nadszedł. Ktoś spuścił na głowę Louise wiadro z wodą, co zdekoncentrowało ją i rozproszyło zaklęcie.
- Przepraszam panienko! - zawołał mężczyzna będący sprawcą wypadku. Obserwujący to ludzie zaśmiali się delikatnie. Louise natomiast padła na kolana, a już po chwili jej klatka zaczęła unosić się i opadać, jakby dziewczyna płakała. Happy w przypływie współczucia podleciał do niej.
- Głupi Saito. Głupi, głupi! - mruczała pod nosem, wycierając palcami łzy z policzków. - Głupi pies...
- Spokojnie, nie płacz.
- S-Saito...
- Pomogę ci go znaleźć. - zaofiarował się kotek. - Tylko ty mi też pomóż kogoś znaleźć.
- Naprawdę? - spytała z nadzieją, podnosząc na niego swoje zapłakane oczy.
- Aye! - zapewnił salutując łapką. Dziewczyna uśmiechnęła się.
Pewnie szuka swojego właściciela.
- Całkiem miły z ciebie chowaniec. - odpowiedziała, wycierając palcem wskazującym łzę.
- Nie jestem Chowaniec, tylko Happy. Aye Sir!
~*~

- Gdzie on do cholery polazł...Jak cię znajdę głupi psie, to już nigdy nie ujrzysz światła dziennego! - zaklęła pod nosem w innej części miasta, drobna dziewczyna.
Miała ten sam wzrost co Louise i mogłaby uchodzić za jej siostrę bliźniaczkę, gdyby nie różnica w kolorze oczu i włosów. Również jej strój różnił się nieco od tego co nosiła różowowłosa czarodziejka otchłani. Zamiast peleryny był czerwony żakiet, a spódnica była granatowa. Ponadto, pod kołnierzykiem była czarna kokardka a w dłoni trzymała drewniany miecz.
- Ty głupi psie...Niech no ja cię tylko znajdę, Ryuuji!
 ~*~
 - A jak wygląda ten cały Saito? - spytał Happy, okrążając głowę Louise.
- Jak głupi pies. - odparła szorstko, bez chwili zastanowienia krzyżując ręce na piersi.
- Wszystkie psy wyglądają głupio. - stwierdził wyniośle Happy.
- Dokładnie! - potwierdziła rozentuzjazmowana różowowłosa. - Więc...jakby go...Mam! - uderzyła pięścią w otwartą dłoń. - Jest gdzieś tego wzrostu - stanęła na palcach i zakreśliła w powietrzu linię, wysoko nad swoją głową. - Ma czarne włosy z grzywką i niebieskie oczy.
W głowie Happy'ego utworzył się właśnie obraz ogromnego labradora z błękitnymi oczami i gęstą grzywką. Na jego grzbiecie siedziała dodatkowo Chibi-Louise, kurczowo trzymając się obroży z napisanym na niej Saito.
- A coś jeszcze? Co wyróżniałoby go z tłumu?
Dziewczyna przyłożyła sobie palec do brody i zaczęła gorączkowo myśleć, tupiąc jednoczenie nogą. Po chwili pisnęła radośnie i wzniosła do góry palec wskazujący.
- Ma na plecach gadający miecz. I nosi bardzo dziwny strój, więc łatwo go poznać. Dodatkowo jest zboczony, więc pewnie będzie zaglądał gdzieś pod spódniczki dziewczynom. - wokół dziewczyny utworzyła się wojownicza aura, a ona sama wzniosła do góry zaciśniętą pięść. Jej włosy zafalowały wokół głowy niczym macki ośmiornicy - Niech no ja go tylko przyłapię z jakąś dziewczyną...
- A zatłukę na śmierć! - dodał ktoś za ich plecami. Ponieważ zabrzmiało dokładnie jak Louise, od razu spojrzeli w tamtą stronę. Ich oczom musiało ukazać się jakieś magiczne lustro, bo zobaczyli Louise o brązowych włosach i oczach, oraz Happy'ego jako małego tygryska.
- Kim jesteś? - powiedziała Louise, a odbicie powtórzyło za nią.
- Spytałam pierwsza! - zawołały jednocześnie. - Nie, bo ja! Chcesz się bić?! Proszę bardzo!
Louise wyciągnęła różdżkę, gotowa rzucić niszczące zaklęcie, jednak mocny kopniak "lustrzanego odbicia" wybił ją z jej ręki. Nie mając innego wyjścia, wzięła pejcz przeznaczony do karania Saito i zaatakowała. Już po chwili obie dziewczyny skakały sobie do gardeł, wykorzystując do tego całą ulicę.
- To...to jest w pewien sposób przerażające. - stwierdził Happy, unosząc się w powietrzu w bezpiecznej odległości. A przynajmniej tak mu się wydawało, do czasu gdy dostał w głowę kolejno puszką, beczką i stołem. Po tym ostatnim stracił równowagę i poszybował w dół, prosto w ramiona przechodzącej tam osoby.
- Happy! - krzyknął radośnie Natsu, przytulając go. - Już się bałem, że cie zgubiłem!
- Bo zgubiłeś.
- Przepraszam.
- To teraz nieważne! Zrób coś z nimi, bo znowu zwalą zniszczenia na naszą gildię. I chyba pamiętasz co powiedziała Erza?
Natsu zaczął się trząść, a po całym ciele spłynął mu pot. Kiedy tylko się otrząsnął, puścił Happy'iego i pobiegł do kłócących się dziewczyn. Dotarł do nich, kiedy wyrywały sobie nawzajem włosy turlając się w pozostałościach po owocach z okolicznych straganów. Niektóre ze skórek i pestek zadomowiły się w ich długich włosach, a sok zabarwił ich ubrania na nowe kolory. Smoczy zabójca podniósł je nad ziemię, trzymając na wyciągniętych rękach by nie zadrapały mu twarzy, na co miały ogromną ochotę.
- Puść mnie! Muszę tej rudej bździągwie dać nauczkę za podszywanie się pode mnie!
- Wyjęłaś mi to z ust, lukrecjo!
- Spokój! - wrzasnął Natsu, zderzając je obie głowami. - Pójdziecie do baru i wszystko omówicie, dobrze?
~*~
- I wtedy....i wtedy powiedział...że jest na mnie zły! - chlipnęła brązowowłosa, po czym wypiła kolejny kieliszek sake i zaczęła płakać. - Ten Ryuuji jest...jest...
- Tai*hik*guś, jak ja cię*hik*dobrze rozumiem. - wydukała między atakami czkawki Louise. - Saito*hik* on jest takim*hik*...takim...
- Nic nie mów! - wdarła się Taiga i wzniosła do góry kieliszek. - Oby teraz płakali i żałowali, że nie ma nas przy nich, co nas wcale nie obchodzi!
- Dokładnie! - potwierdziła Louise, podnosząc chybotliwą dłonią kieliszek.
- Zdrówko!
Obie jednocześnie wypiły alkohol, skrzywiły się i zaśmiały. Były tak zajęte sobą, że nie zauważyły jak Natsu wszedł do baru z przerzuconymi przez plecy dwoma chłopakami.
- Stary, nie musiałeś mnie walić po głowie. I tak bym przyszedł. - jęknął jeden z nich.
- Potrzebne mi to było do czegoś innego... - mruknął pod nosem Smoczy Zabójca.
- Co?
- Już nic! - krzyknął Natsu i po rzuceniu ich w stronę dziewczyn wybiegł pędem na ulicę.
- Ne-ne, Louise! - zawołała Taiga, odwracając do tyłu głowę.
- Co jest, Taiga? Hik. - spytała różowowłosa, odwracając się w jej stronę.
- Chyba jakieś bezpańskie psy przyszły do nas. Kcha-chacha. - Taiga zaśmiała się donośnie i z pogardą, by po chwili stracić równowagę i spaść z krzesła.
- O czym*hik*mówisz? Hej?! Gdzie jesteś?! Taiga! Nawet ty mnie porzuciłaś?! Nienawidzę cię! - sięgnęła po kolejny kieliszek sake, a po jego opróżnieniu wylądowała na ziemi, obok swojej towarzyszki.
- Przynajmniej nie będzie na mnie krzyczeć w drodze do domu. - odetchnął jeden z nich.
- Te ubrania...są takie brudne...znowu będę musiał je uprać. - powiedział pod nosem drugi, uśmiechając się złowieszczo.
- Przepraszam? - zawołał barman, przechylając się nad kontuarem. - Jesteście z nimi?
- No...
- Tak jakby.
- W takim razie, macie tu rachunek.
- Ale...
- Chłopak, który je tu przyprowadził powiedział, że pokryjecie koszty. On i jego kot...jak im tam było...Nieważne, uregulujcie rachunek.
Chłopcy gdy tylko zobaczyli kolosalną kwotę, załamali się. Wyskubali resztki ze swoich portfeli, w których pająki zaczęły już tworzyć pajęczyny i uregulowali rachunek. Każdy z nich wziął na plecy swoją ukochaną i opuścił bar, kierując się w sobie tylko znaną stronę.
~*~
- Powiedz Louise, dlaczego tak nagle uciekłaś? - zaczął Saito, gdy razem opuszczali miasto.
- O szym ty gadasz? - jęknęła dziewczyna na jego plecach. - To fszystko pszes śiebie.
- Tak tak, wiem. - chłopak zaśmiał się nerwowo. - Wiesz jestem facetem i czasem zdarza mi się obejrzeć za dziewczyną, ale myślę tylko o...
- O szym ty gadasz? - jęknęła podnosząc głowę. - Uciekłam, bo nie chciałeś mi kupić tamtych lodów.
- Co? - Saito obrócił głowę w stronę ukochanej i odkrył, że jej oczy zmieniły kolor, a włosy okazały się być umalowane sokiem z jakiegoś nieznanego mu owocu. - Ty nie jesteś Louise!
- Nabrałam cię! - zanuciła wesoło dziewczyna. - Jestem Aisaka Taiga!
- Gdzie jest Louise?!
- Nie wiem~ Może z Ryuuji'm~
- Mam naprawdę ciężkie życie. -jęknął chłopak, wracając w stronę miasta.
- Może ty mi kupisz lody?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po dość...ekchm...długiej przerwie, kolejna część Seiyu żartów. Czy wyszedł lepiej od poprzedniego? Powiedzcie sami.
PS.: Czy tylko mi coraz ciężej znaleźć inspirację?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz